Po
raz kolejny w swoim życiu obudziłam się z potwornym kacem, który
sprawiał, że w mojej głowie dudniło, a każdy, nawet najcichszy
dźwięk odbijał się od jej ścianek echem. W ustach czułam
Saharę, a całe moje ciało wręcz płonęło. Zdecydowanie nie był
to przyjemny poranek.
Z
bólem przewróciłam się na plecy, trafiając nimi na zimną stronę
materaca. Poczułam jak gruba warstwa kołdry zaczyna zsuwać się z
mojego ciała, więc powoli podniosłam powieki, chcąc zobaczyć
dlaczego tak się dzieje. Światło dzienne oślepiło mnie na
chwilę, wywołując przy tym kolejną falę bólu, która zalała
moją głowę. Jęknęłam i powolutku zaczęłam odkrywać oczy,
które mechanicznie zakryłam dłonią. Od razu zauważyłam
mężczyznę siedzącego na krześle postawionym przy moim łóżku.
W ramionach trzymał kołdrę, którą ze mnie ściągnął, a jego
twarz zwrócona była w moją stronę. Nie wyrażała żadnych
emocji.
-Shinoda
do kurwy nędzy, co ty robisz w moim pokoju?- wycharczałam,
podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Siedzę
na krześle co pewnie już zdążyłaś zauważyć.- ciepły, lecz
wyprany z jakichkolwiek emocji głos rozległ się po całym pokoju.
Syknęłam krzywiąc się dosyć mocno.
-I
pewnie poprosił cię o to mój kochany, nadopiekuńczy braciszek,
który jak sam twierdzi nie ma już do mnie siły?- zapytałam
wyciągając obdrapaną i ozdobioną kilkoma kroplami krwi rękę w
stronę szafki nocnej na której spoczywały tabletki przeciwbólowe
i szklanka wody. Zacisnęłam palce na białych pigułkach,
przyciągając je go twarzy. Otworzyłam usta i wrzuciłam je tam,
szybko popijając wodą, która przyniosła ulgę zdartemu gardłu.
-Nie
dziwię mu się, że ma cię dość. Ja na jego miejscu już dawno
bym cię stąd wyrzucił, ale...
-Ale
że sam od rozwodu tutaj mieszkasz jako gość, to nie masz do tego
żadnego prawa.- dokończyłam za niego, ponownie układając swoją
głowę na poduszkach. Zdecydowanie nie zamierzałam ruszać się z
łóżka z tak dużym bólem głowy. Było to wręcz niewykonalne.
-Kurwa,
nie wiem jak on z tobą wytrzymuje, mnie po kilku minutach trafia
szlag.
-Ale
nikt nie każe ci tu siedzieć.- powiedziałam siląc się na
spokojny ton- Tak właściwie nie wiem po co tu przyszedłeś.
Wygłosić kazanie? Wierz mi słyszałam już nie jedno i to od
osoby, która w moim życiu zajmuje zdecydowanie ważniejszą pozycję
niż ty.
-Skoro
Chester jest dla ciebie tak ważny, to dlaczego go nie
słuchasz?-ironiczne pytanie wręcz zmusiło mnie do otworzenia oczu,
które utkwiłam w moim przeciwniku.
-Bo
zachowuje się tak jakbyśmy kręcili film dla nastolatków o
stosunkach jakie mają panować między rodzeństwem. Jest gorszy niż
Talinda dla tych ich dzieciaków, a ja jakby nie patrzeć pięciu lat
nie mam. Mogę robić co chcę, a jemu nic do tego.
-Jest
twoim bratem i się o ciebie martwi, kiedy to do ciebie w końcu
dotrze!?
-Ale
on nie ma o co się martwić, nie leżę w szpitalu na oiomie, ani
nie przychodzą do niego gangsterzy po to by zapłacił mój dług,
którego nie mam, więc nie widzę tu powodów do zachowywania się
jak kwoka. Niech wreszcie zrozumie, że ja nie jestem jego córeczką!-
pomimo drapania w gardle zaczęłam krzyczeć, znajdując w tym
ujście dla wściekłości, która rozprzestrzeniała się po moim
ciele w błyskawicznym tempie.
-Nie
ma się o co martwić? A jakby to on prawie codziennie przychodził
do domu piany i pobity? Nie martwiłabyś się!? Miałabyś w dupie
to, że zatacza się na schodach i jest w stanie potknąć się o
własne nogi!? Że nie wspomnę już o fontannie krwi, którą
zazwyczaj jesteś przyozdobiona!
-Wyobraź
sobie, że były takie czasy, kiedy Chester wracał w gorszym stanie
niż ten, który opisałeś. Nie raz trzeba było dzwonić na
pogotowie, tylko dlatego, że po raz kolejny był gotowy dać się
zabić za działkę!- szturchnęłam Shinode palcem w pierś, nie
zastanawiając się nawet jakim cudem wydostałam się z łóżka.-
Więc bardzo cię kurwa proszę, żebyś więcej nie zadawał mi
takich pytań, bo jak widzisz ja też jestem zdolna do ludzkich
odruchów. Ale w moim przypadku nigdy nie trzeba było fatygować się
do szpitala. Fontanna krwi!? Niezłe masz pojęcie fontanny, skoro
oznacza ona dla ciebie kilka kropel czerwonej cieczy.- odwróciłam
się i pomaszerowałam w stronę łóżka, wlokąc za sobą kołdrę,
którą zabrałam z rąk Mika. Wdrapałam się na łóżko i
odwracając się plecami do mężczyzny siedzącego na krześle,
zaczęłam układać się na łóżku, szczelnie przykrywając swoje
ciało zdobytym nakryciem. Był to sygnał informujący o zakończeniu
rozmowy, lecz Shinoda najwyraźniej nie potrafił go odczytać.
-Alyssa
on...
-Uważaj
na tyłek jak będziesz stąd wychodził. I nie trzaskaj drzwiami,
boli mnie głowa.- burknęłam zamykając oczy.
NIKOS UWIELBIAM CIE ZA TO, ZE ZALOZYLAS BLOGA!
OdpowiedzUsuńI w sumie to juz skomentowalam ten rozdzial, ale ajdhskjchskjgcksjgckjzgkjd i wgl, jaram sie. *-*
Siostrzyczka Benningtona jeszcze da wszystkim popalic, awww!
No i w sumie to zmienilam zdanie, chociaz na jedna noc z Shinoda ja mozesz polaczyc. :33333333
Skarbie dla Ciebie wszystko, jak chcesz to zrobię z nich parę :D Dziękuję, że chociaż Ty skomentowałaś :*
OdpowiedzUsuńNie, tylko nie pare! Po prostu jedna czy dwie noce, to mogloby fajnie wyjsc. :3 ale nie pare, bo Mikey jest moj! :D
UsuńZobaczymy jak to wszystko wyjdzie i czy wgl cokolwiek z tego wyjdzie :D
UsuńOoo, kolejny blog do czytania ;> Już mi się podoba, fajnie piszesz. I wyczuwam ciekawą fabułę ^^ No to czekam na ciąg dalszy ;))
OdpowiedzUsuńWiem że dziękowałam już na tt, ale tutaj też chciałam :) Tak więc dziękuję, za przeczytanie i skomentowanie :3
UsuńNie wiem, czemu myślisz, że źle piszesz. Trzeba Ci podnieść samoocenę. :D Jest naprawdę dobrze! Ciekawy styl. Tylko jakieś małe potknięcia się zdarzają w stylu powtórzeń. Ale to nie ma większego znaczenia. :)
OdpowiedzUsuńFabuła od razu mnie wciągnęła, zaintrygowałaś mnie!
Nie czytam często tego typu książek, ale ta naprawdę bardzo mi się podoba ;) Masz dryg do pisania i bardzo dobrze Ci to wychodzi. Podoba mi się odmienność od reszty blogów jakie czytałam. :)
OdpowiedzUsuń