Ostrożnie uchyliłam powieki, wzrokiem szukając drącego się urządzenia, które jak się po chwili okazało, spoczywało w kieszeni moich spodni, leżących na szafce nocnej. Czarny materiał, spoczywał na przekrzywionej lampce. Zdrową ręką sięgnęłam po telefon, z bólem oczu, patrząc na ekran, na którym wyświetlało się zdjęcie, mojego brata z bitą śmietaną na twarzy.
-Nie braciszku, nie zamierzam odbierać.- powiedziałam uciszając urządzenie, które wylądowało na podłodze. Z ulgą, która za moment miała wyparować, położyłam się na puszystych poduchach, powoli przewracając się na drugi bok. Niestety nie była to mądra decyzja, ponieważ już po chwili moje biedne oczy, mogły przekazać mi obraz, rozczochranego, śpiącego i przede wszystkim nagiego Shinody.
-Kurwa Bennington, w co ty się wpakowałaś?- zapytałam sama siebie, automatycznie trzeźwiejąc. Resztki alkoholu, które do tej pory swobodnie krążyły po moim krwioobiegu, właśnie z niego wyparowały, pomagając rzeczywistości, uderzyć mnie ze zdwojoną siłą. Wzięłam głęboki wdech i zostawiając darcie się na siebie samą, na później, zaczęłam wybudzać rozłożonego królewicza, metodą, która do delikatnych nie należała. Otóż wyżej wspomniany, dostał kilka razy po głowie, co skutecznie go ocuciło.
-Co jest...- mruknął, przecierając twarz ręką.
-Rozejrzyj się, to będziesz wiedział, co.- burknęłam, szczelniej zakrywając się kołdrą. Nie zamierzałam mu ponownie dawać tej przyjemności patrzenia na mnie, gdy jestem naga. W sumie, to ten baran, nigdy nie powinien był mnie tak widzieć.
-Eee...- prawdopodobnie w tej chwili, tylko na to było stać, jego mierny zapas szarych komórek, o których posiadanie, tak na prawdę, nigdy go nie podejrzewałam.
-Jezu, jaki debil.-nie jestem wierząca, ale w tej chwili, tylko te słowa przychodziły mi do głowy-Czy ty na prawdę nic nie widzisz? Wszędzie są nasze ciuchy, mój pokój wygląda jakby tornado postanowiło urządzić sobie tu dyskotekę, a my jesteśmy nadzy. Wniosek?
-Chester nas zajebie.- opadł na poduszki, z miną, która wyrażała prawdziwe załamanie.
-Uwierz mi, nie zamierzam opowiadać mojemu porytemu braciszkowi o tym, jak słaby jesteś w łóżku.-doskonale wiedziałam, jak zapewnić sobie chwilę rozrywki.
-Słucham?
-No proszę cię, tylko mi nie mów, że pijaństwo pozbawiło cię słuchu.- sarknęłam, patrząc na jego wściekłą minę, dzięki której, mój poranek się polepszał.
-O ile dobrze pamiętam, to dzięki tym moim "uszkodzonym" uszom, mogłem słyszeć w nocy twoje...krzyki.- uśmiechnął się wrednie, starając się mnie zagiąć.
-Udawałam i to najwidoczniej skutecznie, skoro się nie zorientowałeś.
-Byłem pijany.
-A to ma być wytłumaczenie dla tego, że nie podołałeś, czy dla czego?-tym zdaniem wygrałam. Słodkie uczucie zwycięstwa, zaczęło przejmować nade mną kontrolę, gdy wściekły Shinoda, zaczął wędrować po pokoju, wkładając na siebie, poszczególne części garderoby. Skompletowanie wszystkiego, zajęło mu trochę czasu, ale w końcu opuścił mój pokój, zostawiając mnie samą.
Długo jednak nie poleżałam w łóżku, ponieważ chwilę po tym jak, chory na pustogłowie, opuścił mój pokój, z łazienki, zaczęła wydobywać się dziwna melodia, którą już po kilku sekundach, chciałam uciszyć. Wydostałam się więc z ciepłej i miękkiej pościeli i utykając, przez gips na kostce, zaczęłam przemieszczać się do, wyłożonego kafelkami pomieszczenia.
Dosłownie na środku podłogi, leżała czarna komórka, która w tej chwili była moim celem, do zniszczenia. Z trudem, schyliłam się i podniosłam ten cud techniki, poprzez który, mój brat próbował się skontaktować, ze swoim przyjacielem. Niestety, po raz kolejny mu to uniemożliwiłam, wciskając czerwoną słuchawkę i kładąc urządzenie obok zlewu, ruszyłam w kierunku wanny, do której weszłam, z zamiarem zażycia kąpieli.
Napuściłam do środka ciepłej wody, która po zmieszaniu z waniliowym płynem, stworzyła idealnie pachnące schronienie. Pozwoliłam cieczy otulić moje ciało rozkoszując się jej ciepłem. Było idealnie. Każda kropla, wypełniająca tą przestrzeń, przylegała do mojej skóry, łaknącej spokojnych, delikatnych fal, które niczym masaż, rozluźniały wszystkie mięśnie. Łaskotały i odprężały, pozwalając myślom, na swobodne błądzenie, po ścieżkach umysłu. A te zdawały się z tego korzystać, skutecznie omijając dróżki, przeznaczone dla, problematycznych tematów dotyczących chociażby, mojego brata, czy też poprzedniej nocy. Omijały wszystkie niezręczne tematy, a ja odzyskałam nad nimi kontrolę, dopiero po opuszczeniu łazienki, w której spędziłam całkiem sporo czasu.
Chwilę po opuszczeniu wypełnionego parą pomieszczenia, byłam już ubrana. Włożyłam na siebie przypadkowe ciuchy, zupełnie nie zwracając na nie uwagi, ponieważ i tak nie zamierzałam nigdzie wychodzić, a poza tym ciepło jakie gwarantowała woda, już mnie nie dosięgało, więc z chwili na chwilę, trzęsłam się coraz bardziej. W tym momencie ponownie spoczywałam w łóżku, przykryta po sam nos kołdrą, którą byłam w stanie błogosławić, za jej właściwości. Na kolanach trzymałam uruchamiającego się z głośnym buczeniem laptopa, dodatkowo ogrzewającego moje nogi.
-Oj, chyba za niedługo trzeba cię będzie wymienić.-mruknęłam, przejeżdżając ręką, po zakurzonej i brudnej klawiaturze. Od kilku dni, nie uruchamiałam tego czarnego potwora, więc nie dziwiło mnie to, w jakim stanie był.-Dobra...hasło...i teraz tylko czekać...NO RUSZ SIĘ...dobra, działasz... Kurwa, dlaczego ja gadam sama do siebie?- prawdopodobnie w tej chwili, nikt nie powinien był słyszeć mojego monologu, wygłaszanego do mnie samej i komputera, gdyż uznałby mnie, za osobę psychiczną. Chwilę po tym stwierdzeniu, byłabym już w drodze do najbliższego ośrodka dla czubków, więc ciesząc się z własnego charakteru, dziękowałam za to, iż nikt mnie nie lubił.
Po pewnym czasie nagrzana machina się uruchomiła, udostępniając mi drogę do seriali odmóżdżających, mających być moim zajęciem, na cały dzień. Układając się wygodniej przybrałam pozycję, w której przez następne kilka godzin, oglądałam odcinki masowo produkowanego gówna, pełnego markowych ciuchów, nieszczęśliwej miłości i fałszywej przyjaźni, kupowanej za pieniądze. Oglądanie zapłakanej laski, pocieszanej przez drugą, przez którą płakała, przerwało mi otworzenie się drzwi, przez które wszedł do mojego pokoju, średniego wzrostu, brodaty mężczyzna, na głowie którego widniało gniazdo kręconych włosów. Był to jedyny członek zespołu mojego brata, którego potrafiłam znosić dłużej niż pięć minut. On sam, nie wiadomo dlaczego, określał mnie mianem swojej przyjaciółki.
-Jak rozumiem, matka darowała sobie, wychowywanie takiego idioty, przez co ty, nie potrafisz nawet zastukać w drzwi, gdy do kogoś wchodzisz?- zapytałam, zatrzymując odcinek w połowie, i zamykając komputer, który wylądował na podłodze.
-Nie, po prostu tym razem, postanowiłem to sobie odpuścić.- usiadł na brzegu materaca, nie przejmując się jakimikolwiek manierami.
-To ja sobie tym razem odpuszczę, grzeczne wypraszanie cię stąd i powiem po prostu, żebyś wypierdalał-wykrzywiłam wargi, szczerze się uśmiechając.
-Ty od zawsze byłaś taka miła, czy może stałaś się taka dopiero po tym, jak zamieszkałaś w tym domu?
-A ty kretynem jesteś od dziecka, czy uczyli cie tego w szkole?-ułożyłam się wygodniej, specjalnie kopiąc go zdrową nogą.
-I pomyśleć, że chciałem z tobą normalnie porozmawiać...-mruknął pod nosem, kręcąc głową.
-Ja potrafię normalnie rozmawiać i jak tak na ciebie czasami patrzę, to mam ochotę powiedzieć coś miłego, ale wtedy mój mózg przypomina mi, jaki pustostan panuje u ciebie w głowie i chęć bycia dobrą automatycznie wyparowuje.
-Kurwa, dlaczego to zawsze mnie wysyłają, na rozmowy z tobą?-zapytał, wpatrując się w podłogę.-A no tak! Bo ja, jako jedyny się z tobą przyjaźnie, sprzeczam, a nie kłócę.
-Wysyłają? To jest tu ktoś jeszcze?-w tym momencie, całkowicie skupiłam uwagę, na pierwszej części, wypowiedzi Delsona.
-Tak, chłopaki są na dole. Chester dobijał się do wszystkich, pytając o to, czy żyjecie, więc przyjechaliśmy sprawdzić, czy Shinoda nie kisi się już przypadkiem w beczkach.
-Nie mamy beczek.- burknęłam, odsuwając kołdrę z twarzy i ramion-Co mu powiedzieliście?
-Nic. W tej chwili, zastanawiamy się, czy nie zadzwonić do niego i nie opowiedzieć mu ostatniej nocy, wyjętej z życia twojego i Mike'a
-Wiecie?-zapytałam, automatycznie się prostując.
-Tak, wiemy.-popatrzył na mnie, unosząc lewą brew-Ale przecież dla ciebie, takie akcje to norma, ty...
-Zamknij się.- warknęłam, czując, jak paniczny strach wewnątrz mnie zaczął się zmieniać. Wściekłość wręcz rozsadzała mnie od środka, zacisnęłam oczy i wczepiłam ręce w pościel, doskonale zdając sobie sprawę, z nadmiernego bicia mojego serca, które prawdopodobnie, chciało wydrzeć się z mojej klatki piersiowej.-Wyjdź- ledwo byłam w stanie panować nad swoim głosem, który był jednak mniejszym problemem, niż ręce, chcące zacisnąć się na szyi Brada.
-Ale o co ci chodzi?-jego zdezorientowany ton, zmusił mnie do otworzenia oczu i popatrzenia na jego twarz.
-O co mi chodzi? O to, że nikt, nawet osoba z którą się wiecznie przekomarzam, nie ma prawa, do nazywania mnie dziwką.-mówiąc to, coraz bardziej nachylałam się w stronę brodatego, który już otwierał usta, by się obronić-Może i nie powiedziałeś tego wprost, ale to nie oznacza, że nie zrozumiałam aluzji.
-Tu kurwa, nie było żadnej aluzji! Niby gdzie ty się tam doszukałaś, dziwki? Wytknąłem ci tylko, twój zjebany charakter, dzięki któremu, Shinoda znowu się napił!
-Proszę cię, oboje wiemy, że chodziło ci też o to, że przespałam się z tym idiotą, który przeze mnie "znowu się napił"- palcami pokazałam, iż ostatnie słowa mojej wypowiedzi, wzięłam w cudzysłów.
-O tym, to nam nie powiedział.-siedzący przede mną facet miał, szeroko otwarte oczy, które co chwila przysłaniał na kilka sekund powiekami, oddychał głęboko i zdecydowanie głośno, a na dodatek, zaczynał się trząść, co prawdopodobnie nie było dobrym objawem. U mnie też takowe nie występowały, gdyż uprzednio kierowana w stronę Delsona wściekłość, teraz, zwróciła się przeciwko mnie. Z każdą chwilą, miałam coraz większą ochotę wydrzeć się na samą siebie, za wypaplanie czegoś, co miało pozostać w ukryciu. Nie potrzeba mi było tego, żeby cały zespół, włącznie z moim chorym na głowę braciszkiem wiedział, iż poszłam do łóżka z kolesiem, którego szczerze, wręcz nie trawię.
-Dobra. To załóżmy, że ja też ci tego, nie powiedziałam, ok? Ty nic nie słyszałeś, ty nic nie wiesz, ty o niczym nikomu nie powiesz.-starałam się uspokoić własne nerwy, licząc na wyrażenie zgody, ze strony człowieka, od którego, w tej chwili, zależało to, czy będę dalej wiodła "spokojne życie", czy będę musiała się pakować, zmieniać imię i nazwisko i wypierdalać na Alaskę. Na szczęście, które nie wiem skąd do mnie przypełzło, po dłuższej chwili zastanawiania się, Brad skinął głową, sprawiając, iż poczułam się, jakby coś gigantycznego ze mnie spadło.
-Tylko pamiętaj, jeszcze jeden taki wyskok, jeszcze raz namówisz Shinodę do picia, a przysięgam, że Chester się o wszystkim dowie. A wtedy nie będzie kolorowo.-sztuka szantażu, której uczył się ode mnie, zadziałała. Gdy tylko skończył mówić, zaczęłam energicznie kiwać głową, co zamiast pokazać mu, że będę się starała, jedynie go rozbawiło. W jednej sekundzie, z poważnego człowieka, stał się, rżącym niczym koń idiotą, którego nie potrafiłam ogarnąć.
-Eee...czy ty jesteś w ciąży?-zapytałam, patrząc jak podnosił się z materaca.
-Nie, ale wydaje mi się, że to nie ja, powinienem się martwić o takie niespodzianki.-mruknął, stojąc przy drzwiach-A zresztą, nieważne. Przyniosłem coś dla ciebie, więc poczekaj chwilkę i zaraz wrócę.
-Co znowu...-moja wypowiedź, została przerwana głośnym trzaśnięciem drzwi, przez które wydostał się ten psychopata. Nigdy nie uważałam go za normalnego, ale oznajmiając mi, o tym, iż ma dla mnie niespodziankę, jeszcze bardziej się pogrążył. Ten człowiek, mógł przynieść dosłownie wszystko, od pary tych swoich dziwacznych skarpetek, po bombę atomową. Dlatego, gdy wkroczył do mojego pokoju, z szatańskim uśmiechem i pudłem w ręce, miałam ochotę wkomponować się, we własne łóżko.
-Co tam masz? Brad do cholery, co ty tu przytargałeś!?
-Nic takiego, tylko...mój kolega nie miał co z tym zrobić to...-postawił na moich kolanach pudło, w którym leżała kulka białego futra, mająca parę niebieskich oczu, wpatrzonych we mnie ze smutkiem. Zwierzątko otworzyło pyszczek i wystawiając różowy język, zaczęło ziewać, dmuchając na mnie powietrzem o niezbyt miłym zapachu.
-To postanowiłeś, przytargać to do mnie?
-Przecież zawsze mówiłaś, że lubisz zwierzęta, to pomyślałem...
-No właśnie nie pomyślałeś. Przyniosłeś do mnie coś, na co mój brat i dwójka jego dzieci, są uczuleni. Brawo.-posłałam mu pełne ironii spojrzenie, po którym tylko się uśmiechnął.
-Chesterowi nic nie będzie, a ona mogła wylądować w schronisku.- wiedziałam, że starał się wywołać we mnie współczucie, którym obdarzałam tylko zwierzęta, ale i tak się poddałam, wyciągając szczeniaka z kartonu. Trzęsąc się, suczka, zaczęła lizać mnie po rękach, zostawiając na nich, mokre ślady. Popatrzyłam na nią i doskonale wiedząc, że nie pozwolę jej oddać, westchnęłam.
-Dobra, może tu zostać.
-Wiedziałem, że nie jesteś aż tak zepsuta!-uradowany niczym dziecko brązowowłosy, zaczął skakać po pokoju-Jak ją nazwiesz?
-Lana.-uśmiechnęłam się, dokładniej oglądając, drepczące w tej chwili po łóżku zwierze, będące prawdopodobnie rasy Akita Inu. Potykało się o własne łapy i fałdy kołdry, na której zaczęło się mścić.-No, będzie wesoło.-mruknęłam, zamykając na chwilę oczy.
_______________________________________________________________________________
Przepraszam. Ten rozdział jest pełen błędów, kiepski i ogólnie... nevermind. Nie ja wymyślałam imię dla psiaka, od razu mówię :D A co do Brada, to chciałabym powiedzieć, że oni tak zawsze. Ona jest wredna dla wszystkich, ale z Bradem, tylko się sprzecza...jezz jaka ja jestem nieogarnięta D:
No ale...chciałabym tylko prosić, o komentarze. Wyraźcie swoją opinię, jeżeli przeczytacie. Jeżeli nie dokończycie, bo nie dacie rady, to też o tym napiszcie. ;)
Napuściłam do środka ciepłej wody, która po zmieszaniu z waniliowym płynem, stworzyła idealnie pachnące schronienie. Pozwoliłam cieczy otulić moje ciało rozkoszując się jej ciepłem. Było idealnie. Każda kropla, wypełniająca tą przestrzeń, przylegała do mojej skóry, łaknącej spokojnych, delikatnych fal, które niczym masaż, rozluźniały wszystkie mięśnie. Łaskotały i odprężały, pozwalając myślom, na swobodne błądzenie, po ścieżkach umysłu. A te zdawały się z tego korzystać, skutecznie omijając dróżki, przeznaczone dla, problematycznych tematów dotyczących chociażby, mojego brata, czy też poprzedniej nocy. Omijały wszystkie niezręczne tematy, a ja odzyskałam nad nimi kontrolę, dopiero po opuszczeniu łazienki, w której spędziłam całkiem sporo czasu.
Chwilę po opuszczeniu wypełnionego parą pomieszczenia, byłam już ubrana. Włożyłam na siebie przypadkowe ciuchy, zupełnie nie zwracając na nie uwagi, ponieważ i tak nie zamierzałam nigdzie wychodzić, a poza tym ciepło jakie gwarantowała woda, już mnie nie dosięgało, więc z chwili na chwilę, trzęsłam się coraz bardziej. W tym momencie ponownie spoczywałam w łóżku, przykryta po sam nos kołdrą, którą byłam w stanie błogosławić, za jej właściwości. Na kolanach trzymałam uruchamiającego się z głośnym buczeniem laptopa, dodatkowo ogrzewającego moje nogi.
-Oj, chyba za niedługo trzeba cię będzie wymienić.-mruknęłam, przejeżdżając ręką, po zakurzonej i brudnej klawiaturze. Od kilku dni, nie uruchamiałam tego czarnego potwora, więc nie dziwiło mnie to, w jakim stanie był.-Dobra...hasło...i teraz tylko czekać...NO RUSZ SIĘ...dobra, działasz... Kurwa, dlaczego ja gadam sama do siebie?- prawdopodobnie w tej chwili, nikt nie powinien był słyszeć mojego monologu, wygłaszanego do mnie samej i komputera, gdyż uznałby mnie, za osobę psychiczną. Chwilę po tym stwierdzeniu, byłabym już w drodze do najbliższego ośrodka dla czubków, więc ciesząc się z własnego charakteru, dziękowałam za to, iż nikt mnie nie lubił.
Po pewnym czasie nagrzana machina się uruchomiła, udostępniając mi drogę do seriali odmóżdżających, mających być moim zajęciem, na cały dzień. Układając się wygodniej przybrałam pozycję, w której przez następne kilka godzin, oglądałam odcinki masowo produkowanego gówna, pełnego markowych ciuchów, nieszczęśliwej miłości i fałszywej przyjaźni, kupowanej za pieniądze. Oglądanie zapłakanej laski, pocieszanej przez drugą, przez którą płakała, przerwało mi otworzenie się drzwi, przez które wszedł do mojego pokoju, średniego wzrostu, brodaty mężczyzna, na głowie którego widniało gniazdo kręconych włosów. Był to jedyny członek zespołu mojego brata, którego potrafiłam znosić dłużej niż pięć minut. On sam, nie wiadomo dlaczego, określał mnie mianem swojej przyjaciółki.
-Jak rozumiem, matka darowała sobie, wychowywanie takiego idioty, przez co ty, nie potrafisz nawet zastukać w drzwi, gdy do kogoś wchodzisz?- zapytałam, zatrzymując odcinek w połowie, i zamykając komputer, który wylądował na podłodze.
-Nie, po prostu tym razem, postanowiłem to sobie odpuścić.- usiadł na brzegu materaca, nie przejmując się jakimikolwiek manierami.
-To ja sobie tym razem odpuszczę, grzeczne wypraszanie cię stąd i powiem po prostu, żebyś wypierdalał-wykrzywiłam wargi, szczerze się uśmiechając.
-Ty od zawsze byłaś taka miła, czy może stałaś się taka dopiero po tym, jak zamieszkałaś w tym domu?
-A ty kretynem jesteś od dziecka, czy uczyli cie tego w szkole?-ułożyłam się wygodniej, specjalnie kopiąc go zdrową nogą.
-I pomyśleć, że chciałem z tobą normalnie porozmawiać...-mruknął pod nosem, kręcąc głową.
-Ja potrafię normalnie rozmawiać i jak tak na ciebie czasami patrzę, to mam ochotę powiedzieć coś miłego, ale wtedy mój mózg przypomina mi, jaki pustostan panuje u ciebie w głowie i chęć bycia dobrą automatycznie wyparowuje.
-Kurwa, dlaczego to zawsze mnie wysyłają, na rozmowy z tobą?-zapytał, wpatrując się w podłogę.-A no tak! Bo ja, jako jedyny się z tobą przyjaźnie, sprzeczam, a nie kłócę.
-Wysyłają? To jest tu ktoś jeszcze?-w tym momencie, całkowicie skupiłam uwagę, na pierwszej części, wypowiedzi Delsona.
-Tak, chłopaki są na dole. Chester dobijał się do wszystkich, pytając o to, czy żyjecie, więc przyjechaliśmy sprawdzić, czy Shinoda nie kisi się już przypadkiem w beczkach.
-Nie mamy beczek.- burknęłam, odsuwając kołdrę z twarzy i ramion-Co mu powiedzieliście?
-Nic. W tej chwili, zastanawiamy się, czy nie zadzwonić do niego i nie opowiedzieć mu ostatniej nocy, wyjętej z życia twojego i Mike'a
-Wiecie?-zapytałam, automatycznie się prostując.
-Tak, wiemy.-popatrzył na mnie, unosząc lewą brew-Ale przecież dla ciebie, takie akcje to norma, ty...
-Zamknij się.- warknęłam, czując, jak paniczny strach wewnątrz mnie zaczął się zmieniać. Wściekłość wręcz rozsadzała mnie od środka, zacisnęłam oczy i wczepiłam ręce w pościel, doskonale zdając sobie sprawę, z nadmiernego bicia mojego serca, które prawdopodobnie, chciało wydrzeć się z mojej klatki piersiowej.-Wyjdź- ledwo byłam w stanie panować nad swoim głosem, który był jednak mniejszym problemem, niż ręce, chcące zacisnąć się na szyi Brada.
-Ale o co ci chodzi?-jego zdezorientowany ton, zmusił mnie do otworzenia oczu i popatrzenia na jego twarz.
-O co mi chodzi? O to, że nikt, nawet osoba z którą się wiecznie przekomarzam, nie ma prawa, do nazywania mnie dziwką.-mówiąc to, coraz bardziej nachylałam się w stronę brodatego, który już otwierał usta, by się obronić-Może i nie powiedziałeś tego wprost, ale to nie oznacza, że nie zrozumiałam aluzji.
-Tu kurwa, nie było żadnej aluzji! Niby gdzie ty się tam doszukałaś, dziwki? Wytknąłem ci tylko, twój zjebany charakter, dzięki któremu, Shinoda znowu się napił!
-Proszę cię, oboje wiemy, że chodziło ci też o to, że przespałam się z tym idiotą, który przeze mnie "znowu się napił"- palcami pokazałam, iż ostatnie słowa mojej wypowiedzi, wzięłam w cudzysłów.
-O tym, to nam nie powiedział.-siedzący przede mną facet miał, szeroko otwarte oczy, które co chwila przysłaniał na kilka sekund powiekami, oddychał głęboko i zdecydowanie głośno, a na dodatek, zaczynał się trząść, co prawdopodobnie nie było dobrym objawem. U mnie też takowe nie występowały, gdyż uprzednio kierowana w stronę Delsona wściekłość, teraz, zwróciła się przeciwko mnie. Z każdą chwilą, miałam coraz większą ochotę wydrzeć się na samą siebie, za wypaplanie czegoś, co miało pozostać w ukryciu. Nie potrzeba mi było tego, żeby cały zespół, włącznie z moim chorym na głowę braciszkiem wiedział, iż poszłam do łóżka z kolesiem, którego szczerze, wręcz nie trawię.
-Dobra. To załóżmy, że ja też ci tego, nie powiedziałam, ok? Ty nic nie słyszałeś, ty nic nie wiesz, ty o niczym nikomu nie powiesz.-starałam się uspokoić własne nerwy, licząc na wyrażenie zgody, ze strony człowieka, od którego, w tej chwili, zależało to, czy będę dalej wiodła "spokojne życie", czy będę musiała się pakować, zmieniać imię i nazwisko i wypierdalać na Alaskę. Na szczęście, które nie wiem skąd do mnie przypełzło, po dłuższej chwili zastanawiania się, Brad skinął głową, sprawiając, iż poczułam się, jakby coś gigantycznego ze mnie spadło.
-Tylko pamiętaj, jeszcze jeden taki wyskok, jeszcze raz namówisz Shinodę do picia, a przysięgam, że Chester się o wszystkim dowie. A wtedy nie będzie kolorowo.-sztuka szantażu, której uczył się ode mnie, zadziałała. Gdy tylko skończył mówić, zaczęłam energicznie kiwać głową, co zamiast pokazać mu, że będę się starała, jedynie go rozbawiło. W jednej sekundzie, z poważnego człowieka, stał się, rżącym niczym koń idiotą, którego nie potrafiłam ogarnąć.
-Eee...czy ty jesteś w ciąży?-zapytałam, patrząc jak podnosił się z materaca.
-Nie, ale wydaje mi się, że to nie ja, powinienem się martwić o takie niespodzianki.-mruknął, stojąc przy drzwiach-A zresztą, nieważne. Przyniosłem coś dla ciebie, więc poczekaj chwilkę i zaraz wrócę.
-Co znowu...-moja wypowiedź, została przerwana głośnym trzaśnięciem drzwi, przez które wydostał się ten psychopata. Nigdy nie uważałam go za normalnego, ale oznajmiając mi, o tym, iż ma dla mnie niespodziankę, jeszcze bardziej się pogrążył. Ten człowiek, mógł przynieść dosłownie wszystko, od pary tych swoich dziwacznych skarpetek, po bombę atomową. Dlatego, gdy wkroczył do mojego pokoju, z szatańskim uśmiechem i pudłem w ręce, miałam ochotę wkomponować się, we własne łóżko.
-Co tam masz? Brad do cholery, co ty tu przytargałeś!?
-Nic takiego, tylko...mój kolega nie miał co z tym zrobić to...-postawił na moich kolanach pudło, w którym leżała kulka białego futra, mająca parę niebieskich oczu, wpatrzonych we mnie ze smutkiem. Zwierzątko otworzyło pyszczek i wystawiając różowy język, zaczęło ziewać, dmuchając na mnie powietrzem o niezbyt miłym zapachu.
-To postanowiłeś, przytargać to do mnie?
-Przecież zawsze mówiłaś, że lubisz zwierzęta, to pomyślałem...
-No właśnie nie pomyślałeś. Przyniosłeś do mnie coś, na co mój brat i dwójka jego dzieci, są uczuleni. Brawo.-posłałam mu pełne ironii spojrzenie, po którym tylko się uśmiechnął.
-Chesterowi nic nie będzie, a ona mogła wylądować w schronisku.- wiedziałam, że starał się wywołać we mnie współczucie, którym obdarzałam tylko zwierzęta, ale i tak się poddałam, wyciągając szczeniaka z kartonu. Trzęsąc się, suczka, zaczęła lizać mnie po rękach, zostawiając na nich, mokre ślady. Popatrzyłam na nią i doskonale wiedząc, że nie pozwolę jej oddać, westchnęłam.
-Dobra, może tu zostać.
-Wiedziałem, że nie jesteś aż tak zepsuta!-uradowany niczym dziecko brązowowłosy, zaczął skakać po pokoju-Jak ją nazwiesz?
-Lana.-uśmiechnęłam się, dokładniej oglądając, drepczące w tej chwili po łóżku zwierze, będące prawdopodobnie rasy Akita Inu. Potykało się o własne łapy i fałdy kołdry, na której zaczęło się mścić.-No, będzie wesoło.-mruknęłam, zamykając na chwilę oczy.
_______________________________________________________________________________
Przepraszam. Ten rozdział jest pełen błędów, kiepski i ogólnie... nevermind. Nie ja wymyślałam imię dla psiaka, od razu mówię :D A co do Brada, to chciałabym powiedzieć, że oni tak zawsze. Ona jest wredna dla wszystkich, ale z Bradem, tylko się sprzecza...jezz jaka ja jestem nieogarnięta D:
No ale...chciałabym tylko prosić, o komentarze. Wyraźcie swoją opinię, jeżeli przeczytacie. Jeżeli nie dokończycie, bo nie dacie rady, to też o tym napiszcie. ;)
po pierwsze, co już ci napisałam na gadu: "obraz, rozczochranego, śpiącego i przede wszystkim nagiego Shinody." am I in heaven? nie no, wyobraziłam sobie rozczochranego Shinodę, zaspanego w łóżku i.... stop, Kam, stop bo to się robi niebezpieczne, mamusia mówiła, że nie wolno Ci jeszcze myśleć o takich rzeczach... ale... Mike.. *_* (wychodzę na totalną fg, ale chuj z tym)
OdpowiedzUsuńpo drugie: "-Jezu, jaki debil.-nie jestem wierząca, ale w tej chwili, tylko te słowa przychodziły mi do głowy-Czy ty na prawdę nic nie widzisz? Wszędzie są nasze ciuchy, mój pokój wygląda, jakby tornado postanowiło urządzić sobie tu dyskotekę, a my jesteśmy nadzy. Wniosek?
-Chester nas zajebie.- opadł na poduszki, z miną, która wyrażała prawdziwe załamanie." Shinoda wyciąga najzajebistrze wnioski na świecie, a opis pokoju wymiata! :D
po trzecie: "-Dobra...hasło...i teraz tylko czekać...NO RUSZ SIĘ...dobra, działasz... Kurwa, dlaczego ja gadam sama do siebie?" Nikosiu, skarbie czyżby pisane na faktach? hahaha, wybacz, musiałam! :D
po czwarte: "-Dobra. To załóżmy, że ja też ci tego, nie powiedziałam, ok? Ty nic nie słyszałeś, ty nic nie wiesz, ty o niczym nikomu nie powiesz." idiotka. -.- co jak co, ale już to widzę, jak Shinoda nie ma co robić, tylko leci do chłopaków i mówi im, że przeleciał siostrę najlepszego przyjaciela. -.-
po piąte: "-Uwierz mi, nie zamierzam opowiadać mojemu porytemu braciszkowi o tym, jak słaby jesteś w łóżku.' tak, musiałam wrócić do Shinody i łóżka... bo po prostu... no wybacz, ale on spłodził takie śliczne dzieci, nie ma opcji żeby był slaby w te klocki... okok, ogarniam się tak!
po szóste: "-A to ma być wytłumaczenie dla tego, że nie podołałeś, czy dla czego?-" wiesz, że mnie to rozjebało na a million little pieces, right? :3 wiesz, wiesz. :)
po siódme: "przyjechaliśmy sprawdzić, czy Shinoda nie kisi się już przypadkiem w beczkach.
-Nie mamy beczek." kurde, ryłam z tego przez dobre pięć minut, jak nie wiecej, hahaahahahaha ! xD
po ósme: "-Eee...czy ty jesteś w ciąży?-zapytałam, patrząc jak podnosił się z materaca.
-Nie, ale wydaje mi się, że to nie ja, powinienem się martwić o takie niespodzianki." Brad-Mistrz-Ciętej-Riposty Delson! uwielbiam, w końcu to ktoś dowalił alyssie a nie na odwrót! :d
i po dziewiąte, ostatnie: "-Jak ją nazwiesz?
-Lana." LKASHDLKSAHDLKJSAFDIEWJROIEWHJOIFMDKCNLDKWJFOIEWHJOIFJEIFMSLKCNDSLKJWIEOHFIEW
WIESZ, ŻE CIĘ KOCHAM NIKOŚ PRAWDA?
I SZYKUJ DUPĘ NA JUTRO.:33333333333333333333333333333
A NASTĘPNY ROZDZIAŁ CHCĘ SZYBCIEJ, NIŻ TEN, BO INACZEJ WPADNĘ I CIĘ ZGWAŁCĘ!
xoxo, Kam.
TAK KURWA JESTEM PIERWSZA! ;3333
Usuńomg jnsjabdsnek!
OdpowiedzUsuń"-Eee...czy ty jesteś w ciąży?-zapytałam, patrząc jak podnosił się z materaca.
-Nie, ale wydaje mi się, że to nie ja, powinienem się martwić o takie niespodzianki." ahahahahhahaha jebłam XD
ogólnie rozdział cały taki jfndsjkvjdnksjfds jak zwykle *-* haha przypomniało mi się jak mi opowiadałaś ten rozdział w autobusie a w połowie "ej, w ogóle dlaczego ja ci opowiadam ten rozdział?" ahhaha :D jest pięknie ślicznie i w ogóle cud miód i orzeszki :3 czekam na następny! <3
Łoooo kurde, przespała się z Shinodą! xDD Nie mogę, ta rozmowa potem była boska, hahahahaha ;DDD Mówiłam Ci już, że Twoje teksty mnie rozwalają? Tak, chyba mówiłam, aczkolwiek chcę powtórzyć... KOCHAM TWOJE TEKSTY!!! ♥♥
OdpowiedzUsuńAle będzie jazda, jeśli zajdzie w ciąże O.O
Czeeeekam na następny ;33
Yeeeaa czekałam!!
OdpowiedzUsuńTak sie wciagnęłam ze nie zauwazyłam ze juz koniec :P
Wgl. superr i czekam na następny !
Dziewczyno (gdybym wiedziała jak masz na imię, wprowadziłabym je tutaj pisane wilkimi literami z wykrzyknikiem), to jest świetne! Nie wiem, co takiego w tym jest, uwierz, próbuję to rozgryźć, ale nie mogę. Po prostu jak czytam, to uśmiecham się w najbardziej radosny i kretyński sposób. :3 Naprawdę, UWIELBIAM Twoje opowiadanie. Chyba szczególnie za główną postać, która, chociaż mnie irytuje i drażni, jest bardzo ciekawa i ma niesamowite teksty, ubóstwiam taki humor. Pisz dalej i proszę, uwierz w siebie, bo to co piszesz naprawdę jest dobre. A kilkoma błędami nie ma co się przejmować, bo każdy je popełnia. Liczy się sam opis, koncepcja. :)
OdpowiedzUsuń// bennodaforeverinourhearts
ej no, to było świetne ;3 faktycznie, zgadzam się z Anią, że w tym jest "to coś" ;d śmiałam się jak głupia, czytając początek, w sumie sama nie wiem, dlaczego ;p po prostu nie mogłam z tego, jak nagle po nocy spędzonej z Mikiem, Alyssa przypomniała sobie, że go nie lubi ;d ogólnie uwielbiam ją jako człowieka, chociaż wiem, że nie dogadałabym się z nią w rzeczywistości. ale to nie zmienia faktu, że jest świetna ;p
OdpowiedzUsuńczekam na więceeeeej ;3
Czemu musiałam tyle czekać na ten rozdział? xD Ogólnie on jest świetny, jak wszystkie. Jestem głupia, żeby śmiać się do telefonu, no ale rozmowa Alyssy z Mike‘ iem mnie rozwaliła xD Dodawaj częściej rozdziały :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog:
lost-in-your-mistakes.blogspot.pl
Haha, bohaterka przespała się z Shinodą po pijaku a tak w ogóle to nawet go nie lubi? ;D obiecuję, że wrócę tutaj i przeczytam poprzednie rozdziały, ale to już nie dziś.
OdpowiedzUsuńNa samą noc poprawiłaś mi humor! :)
Ej sorry, że tak pytam .... Ale kiedy dodasz następny rozdział, bo wchodzę tu, jak głupia 2 razy dziennie od miesiąca i nic D:
OdpowiedzUsuń